Blog

Ósme urodziny Crafton w Budapeszcie

19 listopada 2018

Wszystko co dobre szybko się kończy! Dokładnie tydzień temu wróciliśmy z naszego krótkiego craftonowego wypadu do Budapesztu.



W czwartek 8 listopada wieczorem spakowaliśmy walizki do bagażników autobusu i wyruszyliśmy w około dwunastogodzinną podróż ku stolicy Węgier. Noc w autobusie okazała się dobrą okazją na grę RPG oraz pierwsze wyjazdowe toasty – w końcu to wyjazd urodzinowy! Jubilat nie byle jaki, bo to nasza agencja świętowała swoje 8 urodziny!



Do Budapesztu dojechaliśmy w sam raz na śniadanie. Na szwedzkim stole jajecznica, szynki, salami, pomidory. Od koloru do wyboru. Ważnym było, aby dobrze naładować swoje akumulatorki, bo przed nami zaplanowany kilkunasto kilometrowy spacer po najważniejszych zabytkach węgierskiej stolicy. Aby nieco się rozbudzić po nocy w autobusie pierwszym punktem na naszej mapie była hala targowa, a tam cała masa możliwości zakupowych: salami, papryki w proszku, marynowane i w zaprawie. Ogromy wybór lokalnych alkoholi. Tokaj i Palinka zdobiły każdy sklepik. Po udanych zakupach przyszedł czas na nie małe wyzwanie – wspinaczkę na szczyt Góry Gellerta. Wzgórze mierzące 235 metrów wysokości wyrasta zaraz przy centrum miasta. Szlak na jego szczyt to jedna z piękniejszych atrakcji Budapesztu: przechodzi przez piękny park z niezliczoną ilością balkonów widokowych, z których rozpościera się pejzaż na całe miasto. Po trudnej wspinaczce na szczycie udało nam się dorwać pierwszą gastronomiczną perełkę – langosza. Ciasto smażone na głębokim oleju, ze śmietaną, czosnkiem i serem to niebo w gębie! Najedzeni i z uśmiechami na twarzach rozpoczęliśmy dalszą wędrówkę.



Naszym celem był Zamek Królewski w Budapeszcie, z którego spacerowym krokiem udaliśmy się na Besztę Rybacką. Na Baszcie spędziliśmy kilkadziesiąt minut robiąc zdjęcia, zwiedzając i podziwiając wspaniały widok na budynek Parlamentu, który jest symbolem miasta. Z Baszty udaliśmy się w dół, aby z bliska zobaczyć ten legendarny budynek. Po tym kilku godzinnym spacerze zdecydowaliśmy się odpocząć przy wspólnym piwie. Wybór padł na Beer Brother, które zaskoczyło nas ogronym wyborem piwa oraz innych trunków. Dzień zakończyliśmy w restauracji jedząc tradycyjną węgierską kaczkę.



Drugiego dnia przyszedł czas na zwiedzanie Pesztu. Rozpoczęliśmy je od spokojnego spaceru wzdłuż rzeki Dunaj. Celem spaceru było dojście pod Parlament. Budynek powstał w 1885 i do dziś jest symbolem nie tylko Budapesztu, ale całych Węgier. Jest nie tylko jednym z największych gmachów rządu na świecie, ale bez dwóch zdań również jednym z najpiękniejszych. Po kilku pamiątkowych zdjęciach udaliśmy się dalej w kierunku Bazyliki Świętego Stefana.



Budynek położony w centrum miasta jest jednym z obowiązkowych punktów na jego mapie. Stąd rozpoczął się nasz spacer w kierunku przepięknego Parku Miejskiego. Droga do niego prowadzi przez najważniejszą ulicę Budapesztu - Andrássy útca. Po długim spacerze postanowiliśmy odpocząć w lokalnym lokalu, z którego kontynuowaliśmy zwiedzanie wcześniej wspomnianego parku. Na miejscu okazało się, że w parku znajduje się przepiękny zamek, w którym akurat odbywał się bożonarodzeniowy festyn. Była to kolejna okazja, aby zjeść langosza. Dzień ponownie zakończyliśmy przy wspólnej kolacji. Tego dnia udało nam się spróbować chyba najbardziej charakterystycznego dania Węgier – gulaszu. Pycha! Zanim udaliśmy się pakować spędziliśmy wieczór wspólnie przy winie i grach.



W niedziele rano po wspólnym śniadaniu zapakowaliśmy się w autobus i udaliśmy w podróż do Brna, czyli jednego z piękniejszych miast naszych południowych sąsiadów. Miasto zaskoczyło nas przepiękną architekturą oraz imponującym Zamkiem, z którego można było zobaczyć panoramę całego miasta. Niektórym z nas udało się nawet obkupić w czeskie pamiątki! Po kilkugodzinnym spacerze po Brnie rozpoczęliśmy naszą podróż do Poznania.



Podsumowując, to były intensywne trzy dni. W nogach na pewno kilkadziesiąt kilometrów. Wspólnie wypiliśmy pewnie kilka(naście) litrów Tokaju. Każdy z nas wykonał setki zdjęć. Najważniejsze jednak, że były to niesamowicie udane ósme urodziny Crafton. Naszej agencji na koniec życzymy kolejnego owocnego i intensywnego roku!

Jak myślicie, gdzie udamy się za rok w naszą craftonową podróż? :-)

PS. Po więcej zdjęć zapraszamy TUTAJ